Strefa wizji – Władysław Hasior
Jeśli
uważny i wrażliwy obserwator wejdzie w świat wizji
Władysława Hasiora (1928 – 1999) – to nie
będzie chciał (mógł?) z niego wyjść,
a nawet jeśli jakimś cudem go opuści, to tylko na
niby. Tak naprawdę, na zawsze pozostanie w magicznym kręgu
tej sztuki.
Twórczość
jego, uważana przez teoretyków za rodzimą wersję pop-artu stanowi
niepowtarzalny amalgamat konwencji, technik, elementów kultury
wysokiej i popularnej, fascynacji kiczem, tandetnymi dewocjonaliami
oraz przedmiotami rodem ze strychu i jarmarku. Z owych części
składowych autor wyczarowywał niesłychane wizje
znajdujące źródło w liturgii i w obrzędowości
pogańskiej. Formy ołtarzy, epitafiów czy feretronów
komponowane były ze wspomnianych już pozornie
bezużytecznych przedmiotów, a widz odnajdzie w tych
dziełach cechy surrealizmu, rzeźby abstrakcyjnej, nowego
realizmu, a także tradycyjnego rzemiosła i sztuki ludowej.
Władysław
Hasior urodził się w Nowym Sączu i przez całe
życie związany był z Podhalem. Ukończył
znakomite Liceum Technik Plastycznych Antoniego Kenara w Zakopanem, w
którym po latach przez pewien czas był nauczycielem.
Studiował na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz w
Paryżu w pracowni wybitnego rzeźbiarza Ossipa Zadkine’a.
Trudno
uświadomić sobie – mówił w jednym z
wywiadów – racjonalne powody i przypomnieć impulsy,
które zawiodły mnie do tego właśnie zawodu.
Decyzję zwaliłbym na karb jakiejś prywatnej metafizyki
losu, która kazała mi zająć się
uprawianiem sztuk plastycznych. Zacząłem od bardzo
infantylnych rysunków, od majsterkowania, klasycznie, jak to
czynili Jankowie Muzykanci.
Tworzył
monumentalne pomniki, odznaczające się bajeczną
dynamiką brył i wszelkich form oraz potężne
„sztandary” – sugestywny melanż tkanin i przedmiotów
(„Sztandar Czarnego Anioła”, „Sztandar
Ekstazy”, „Sztandar Mony Lisy”) oraz porażające
ekspresją instalacje (na przykład, „Ofelia” lub
powtarzające się wyobrażenia Golgoty). W latach
60-tych i 70-ych powstały jego dzieła inspirowane tragedią
II wojny światowej, m. in. wstrząsający „Czarny
krajobraz I. Poświęcone Dzieciom Zamojszczyzny”. Musi
utkwić widzowi w pamięci dziecięcy wózek,
symbol niewinnego szczęścia, wypełniony cmentarną
ziemią z wetkniętymi w nią prostymi krzyżami i
zapalonymi świecami.
Na wielkiej
wystawie, która odbyła się przed ponad rokiem w Muzeum Narodowym zgromadzono 300 prac Władysława Hasiora,
sprowadzonych ze zbiorów muzealnych i kolekcji prywatnych. Po
raz pierwszy zaprezentowano nieznane dotąd rysunki i
kolaże. Realizacje monumentalne oraz jego pracę dyplomową,
ceramiczne Stacje Męki Pańskiej ukazano za pośrednictwem
dokumentacji fotograficznej, rysunków i makiet. Na dziedzińcu
Muzeum Narodowego zobaczyliśmy projekt z 1992 r. pt „Żarliwe
sztandary” oraz niezwykle ważne dzieło w twórczości
tego artysty – „Krzew gorejący” (1983), drzewo o
wysokości 460 cm z wplecionymi w konary rękami i nogami
manekinów z przechodzącymi przezeń płomieniami
ognia. Zobaczyliśmy też pracę „Przesłuchanie
Anioła” (1980), powstałą pod wpływem
wiersza Zbigniewa Herberta.
W
muzycznym tle ekspozycji słuchaliśmy piosenki niedawno
zmarłego, Jacka Kaczmarskiego – tak to pośmiertnie
bard demokratycznej opozycji śpiewał artyście posądzanemu
o sympatie komunistyczne.