Wycieram gębę Witkacym
Na to bezbronnemu Witkacemu przyszło, ża taki blogujący szmondak i wyznawca kultury masowej (no, nie do końca – przed śmiercią się nawrócę) założył jakiś setny swój blog i nazwał bezczelnie i bluźnierczo: Kurka Wodna. O, kurka wodna, kto to będzie czytał? Te moje intymne wyznania na temat kontaktów i konszachtów ze Stanisławem Ignacym, dwojga imion, Witkiewiczem. Lecę w tym świeżo poczętym blogu od lat 60-tych, w których zetknąłem się z właścicielem Firmy Portretowej (a internetowej Witryny Portretowej nie miał, nieboraczek), aż po dziś dzień, którymkolwiek by dniem dzień ów nie był. Pewnie skończy się na wydanych ostatnio listach Witkacego do żony, których pierwsze tom otrzymałem pod choinkę od wrażliwego św. Mikołaja. Zaglądajcie na strony mojej Kurki Wodnej, będziemy razem dopieszczać Mistrza.