Tomasz Sętowski – Dobre czasy dla sztuki.
Jeśli w ogóle wybieramy, to co wybieramy? Artystę plastyka, urządzającego happening, performance czy prezentację na billboardzie czy inną akcję plastyczną z muzyką, słowem i ruchem w tle? A może oczekujemy od mistrza odwiecznego gestu umieszczenia na sztalugach, obciągniętego płótnem blejtramu, starannego przygotowania olejnych farb oraz pędzli, a następnie malowania pełnego twórczej fantazji, ale i warsztatowej precyzji.. Malowania pełną gamą barw, postaci, szczegółów, elementów i pojęć.
Możemy wybierać różnie, Natomiast Tomasz Sętowski wybrał malowanie z całym tradycyjnym, przypisanym tej sztuce rytuałem. Artysta (ur. 1961) ukończył studia na Wydziale Plastycznym częstochowskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Dopiero potem postanowił całkowicie poświęcić się malarstwu. Pierwsze prezentacje jego prac wzbudziły tak wielkie zainteresowanie, że dzieła jego znalazły swe miejsce w zbiorach dużej, objazdowej wystawy “Surrealiści polscy”. Obrazy jego, pokazywane w najlepszych krajowych galeriach cieszyły się sporym powodzeniem wśród nabywców.
W 1998 roku nowojorska galeria sztuki współczesnej Stricoff Fine Art. Ltd. Spośród stu artystów z Europy Środkowej wybrała prace Tomasza Sętowskiego, które zostały pokazane na największych na świecie targach
sztuki w Nowym Jorku. Próbowano określać jego malarstwo jako szeroko pojęty surrealizm. Na targach sztuki w Gandawie w 1999 r. zaczęto zaliczać artystów, tworzących w podobnym stylu do nurtu realizmu magicznego.
Tomasz Sętowski czuje się spadkobiercą i kontynuatorem malarstwa fantastycznego, którego mistrzami byli Bosch, Breughel, Piranesi, Goya, a w XX stuleciu – surrealiści. W baśniowym otoczeniu postacie – ludzie, karły, strojne damy, dziwne istoty prowadzą ze sobą tajemniczą, odwieczną grę w uczucia.
W jednej z rozmów (dla “Jazzi Magazine”) artysta wyznał, że nadaje człowiekowi poza-współczesne wymiary, umieszczając go w sytuacjach nie znajdujących odniesienia w żadnej konkretnej rzeczywistości.
“Jednym z moich ulubionych tematów – mówił – są, na przykład, zaloty, czyli związki pomiędzy kobietą i mężczyzną. Pokazuję te związki w sposób ahistoryczny, zupełnie nie dający się umieścić w określonym czasie i miejscu”.
No i jeszcze te podwodne pejzaże jak z wilgotnego snu, a wszystko perfekcyjnie namalowane, bajecznie kolorowe i uwodzicielsko tajemnicze.
Przedstawiony na wstępie dylemat wyboru, jaki może stanąć przed odbiorcami sztuki wydaje się sygnałem dość zasadniczej artystycznej dysputy i wynikających z niej nieporozumień. Z jednej strony doskonałe rzemiosło, służące pięknu tradycyjnymi walorami, a z drugiej akademickie preferencje, promujące sztukę abstrakcyjną, deformację, ideowy i wyobrażeniowy skrót i formalną syntezę (czyż nie jest to w dużym przybliżeniu XIX-wieczny spór a rebours, spór między akademikami i impresjonistami?).
Tomasz Sętowski nie studiował na Akademii Sztuk Pięknych – uważa, że taka edukacja nie służy dążeniu do doskonałości warsztatowej, a raczej wypacza młodych ludzi, nie będących jeszcze artystami. Pod wpływem wykładowców-artystów, “zaskorupiałych w swoim fachu”, popadają w profesorską manierę. Później przeżywają zawód, czując się niechcianymi przez galerie i publiczność – a przecież byli takimi wzorowymi studentami.
“Żyjemy w czasie – pisał znany malarz Jerzy Duda-Gracz, – w którym zwój drutu, góra piasku, każdy śmieć i wszelkie gówno, nazwane alternatywnym działaniem kreacyjnym, urastają do rangi dzieła sztuki i
humanistycznej, ideowej, zaangażowanej w sprawy polityki, religii, socjologii, ekologii i czort wie czego jeszcze. Biada więc prawdziwej sztuce i jej wartościom. Biada takim jak Tomasz Sętowski z jego prawowiernym warsztatem, nieograniczoną grą wyobraźni i naturalnym, danym od Boga – talentem”.
Należy się chyba zastanowić nad argumentami twórców z kręgu malarstwa fantastycznego czy realizmu magicznego, którzy w swoim buncie przeciwko dyktatowi akcji i abstrakcji posuwają się do skrajnie radykalnych stwierdzeń (znowu Jerzy Duda-Gracz), że “śmieciarzowi (…) wybaczą każdy kretynizm, który wydłubie z nosa, jako przejaw intelektualnej wyższości”.
Warto jednak zadać sobie pytanie, czy naprawdę sztuka abstrakcyjna i różnego typu niekonwencjonalne działania artystyczne można jednoznacznie zinterpretować jako ucieczkę od rzeczywistości i rzemiosła, jako pusty, czysto formalny gest? Czy dorobek artystów tego nurtu można uznać za niewiele znaczący kaprys zmanierowanych pyszałków?
Wolno też nam wywołać na światło dzienne problem – nazwijmy go – znaczeniowy (a więc zawartości) malarstwa realizmu fantastycznego. Artyści tego nurtu, w tym także Tomasz Sętowski chętnie się powołują na Hieronima Boscha, Hansa Memlinga (zobacz też stronę) i innych wielkich sprzed wieków.
Tymczasem odbiorcy sprzed pięciuset lat, patrząc na to, co dzieje się na obrazach Boscha doznawali emocjonalnego szoku. Wierzyli oni bowiem bez zastrzeżeń w przekaz, wypływający przeważnie ze Starego lub Nowego Testamentu lub żywotów świętych. Widzowie ci doskonale odczytywali kod wizualny, rozumieli każdy szczegół czyli pojmowali to,
co dzisiaj muszą nam tłumaczyć uczeni historycy sztuki w swoich opasłych opracowaniach.. I rzeczywiście byli wstrząśnięci tym, co artysta im pokazywał (Sąd Ostateczny, opętanie, diabły, łotrzy, chorzy, paralitycy, trędowaci, ogień piekielny itp.), żyli w świecie pojęć, przekonań i wierzeń (a właściwie głębokiej wiary) podobnie jak twórca, który do nich swoim dziełem przemawiał. Groza była grozą wspólną, dzieloną przez wszystkich (wykształconych i pozbawionych edukacji), a dzieła często były eksponowane w kościołach.
Tworzyło to harmonijną, wewnętrznie zintegrowaną jakość mentalną. Wszystko było bezlitośnie jasne – czego się bać, czego się wystrzegać, co jest dobre, a co złe, a co dwuznaczne (tak, nawet dwuznaczność była oczywista).
Czy można to samo powiedzieć o znaczeniach i odbiorze obrazów np. Tomasza Sętowskiego? Czy ono są – po prostu – piękne i zgodnie ze starożytną, antyczną miarą, skoro są piękne, to są dobre lub bardzo dobre? Co w nich widzimy? Zaloty i co? Baśniowe elementy i rekwizyty? W jaki sposób do nas przemawiają, co z nami robią?
Trzeba też jednak zdać sobie sprawę, że zagadnienia te mogą, ale nie muszą interesować widzów, oglądających obrazy Tomasza Sętowskiego.
My łagodni, ale uważni obserwatorzy wydarzeń artystycznych i miłośnicy sztuki (czyli prawdziwi amatorzy), pozwólmy sobie na prywatne, intymne “splendid isolation“. Artysta otwiera przed nami terytoria swych magicznych światów. Uczyńmy krok, a znajdziemy się w środku.
Tomasz Sętowski – „Don Kichote”
Create Your Blog Today TypePad
Free Domain, Free Setup, Host Unlimited Domains $5.95