Wracam…
Wracam do swoich notatek z okresu zajmowania się średniowieczem, sprzed 35-40 lat. Przeglądając pracowicie zgromadzone fragmenty, wycinki, urywki i poszczególne zdania, zaczyna mi się dopiero teraz wydawać z całą wyrazistością, że badanie średniowiecza mogło i nadal może dawać mi moc, poczucie wzrastającej siły ducha, umysłu i świeżość oddechu człowieka wolnego.
Bowiem, jak pisała siostra Aleksandra Witkowska w swej wiekopomnej pracy o kultach pątniczych – „motyw szukania kontaktu z sacrum, partycypowania w sile terapeutycznej – tak w porządku fizycznym, jak i duchowym – związanej z sanctitas danego miejsca pielgrzymkowego pozostają tutaj decydujące”. I dalej Autorka rozwija wątek terapeutyczny w sposób urzekający i zarazem na wskroś prawdziwy, taki własnie sposób ujmowania rzeczy i zjawisk wiązał mnie z epoką późnego średniowiecza, tak istotnego dla wartości duchowych i jego niezwykle efektownego schyłku:
„Trud pokonania przestrzeni – czytamy – która w pewnym sensie ogranicza fizycznie człowieka, wiąże się z przeświadczeniem o jej terapeutycznych właściwościach. Droga wymagająca uczestnictwa często pokutnego regeneruje psychiczną witalność człowieka (…). W pielgrzymce terapeutycznej przebywanie drogi staje się rytem rewitalizacyjnym”.
Nadciągał powoli, ale nieuchronnie i pewnie w boskim zbawczym celu ciężki cień reformacji. Ale proces upowszechniania religijności ludowej tak widoczny u schyłku średniowiecza, właśnie choćby w masowym charakterze kultów pątniczych nie pozwolił na całkowitą duchową masakrę. Nadejście świtu Kontrreformacji było tylko kwestią czasu. Chwała Bogu!!!
Cytaty pochodzą z Aleksandra Witkowska ” Kulty pątnicze piętnastowiecznego Krakowa. Z badań nad miejską kultura religijną”, Lublin 1984.