Wyznanie niedobrego Katolika
Jestem niedobrym Katolikiem i nie mam czystego konta w swoich stosunkach z Watykanem, a konkretnie z kolejnymi Papieżami. A jest tak dlatego, że:
- Absolutnie nie widzę powodu przepraszania za działania Św. Inkwizycji, niezwykle porządnej instytucji nader rzetelnie prowadzącej swoje postępowania. Archiwa Św. Inkwyzycji pokazują jej wyczulenie na głos i opinię lokalnej ludności i na drobiazgowośc w dochodzeniu do prawdy o inkryminowanym wydarzeniu. A jednak Ojciec Święty miał inne zdanie w tej kwestii. Czyli kiepsko ze mną.
- Nie widzę powodu przepraszania Wojny Krzyżowe, które w tamtej rzeczywistości sprzed wieków miały realne uzasadnienie duchowe i materialne. Watykan jednak uważa teraz inaczej.
- Nie widzę powodu do poczuwania się do winy z przyczyn jakichkolwiek działań sprzed wieków, mających wówczas głębokie uzasadnienie religijne współodczuwane przez wiernych, tworzących przecież Kościół Powszechny.
- Uważam za absurdalną i niezgodną z rzeczywistością opinię, że Kościół stał za płonącymi stosami w Średniowieczu, na których ginęli heretycy. Palenie na stosie było wówczas rutynową karą za pewne przestępstwa całkowicie zgodną z ówczesnym systemem prawnym (podobnie jak stosowanie tortur w postępowaniu przygotowawczym). Tak więc dzisiaj nie musimy się tego wstydzić, bo okażemy się całkowitymi ignorantami historycznymi.
- Jestem przeciwko wtrącaniu się kogokolwiek w kwestię kanonizacji Piusa XII, bowiem to jest sprawa Ludu Bożego i jego Kościoła, a nie poprawności politycznej.
- Wara od moich stosunków ze świętymi patronami. Św. Franciszek jest mój, bo go lubię, Św. Stanisław jest mój, bo jest patronem mojego drugiego imienia, Św. Medard (biskup z Azji Mniejszej w pierwszych wiekach chrześcijaństwa) jest mój, bo jest patronem z Bierzmowania, no i Św. Piotr z Alcantary (przyjmuję życzenia 19 października, dziękuję), hiszpański jezuita, założyciel Zgromadzenia Alkantarystów jest mój, gdyż Rodzice wybrali go na mojego pierwszego i najważniejszego patrona.
- Uważam wbrew opinii księdza Czajkowskiego et consortes, że Kościół Powszechny nie ma żadnych problemów z wyznawcami Judaizmu (którą to religię bardzo szanuję, mając wspaniałych przyjaciół tego wyznania) w znaczeniu przepraszania, wycofywania się i innego krygowania się z niewiadomych względów, bo nie chce mi się wierzyć, aby ze względów poprawności politycznej. Właściwie wszystko jest jasne i tak należy trzymać, a nie mącić w głowie sobie i innym.
- Nie sądzę, aby Kościół hierarchiczny musiał się tłumaczyć ze swojego postepowania komukolwiek oprócz swoich wiernych, bo oni są Ciałem Kościoła. Natomiast wiernym ma hierarchia odpowiadać na wszystkie pytania i wątpliwości w duchu Kościoła z czasów Św. Pawła, postaci genialnej, konstruktora Europy jako zjawiska cywilizacyjnego.
- Jestem bardzo niezadowolony z niepodejmowania przez Watykan wątku „cywilizacji śmierci”, zapoczątkowanego przez Jana Pawła II. Kościół mówi wprawdzie „nie” eutanazji, aborcji, przywilejom dla homoseksualistów, ale jakoś tak cicho i nieśmiało, w sposób delikatnie zawoalowany, żeby pewnie nikogo nie urazić, nie wiem kogo – lekarzy dokonujących tzw aborcji po urodzeniu, czy kogo? Przecież mamy do czynienia ze zbrodniami, czyż nie? A może to jest tylko takie swobodne eksperymentowanie w dziedzinie procedur medycznych? Śmiało.
- I na koniec wyznam szczerze, że nie jestem religijnym fundamentalistą, a raczej „letnim” katolikiem, człowiekiem – po prostu – wychowanym w tej tradycji, którego pierwsze słowa, ułożone w zdanie brzmiały: „Aniele Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój”. I może dlatego – ale nie jestem pewien – sformułowałem powyższe punkty niedobrego Katolika.