Zbigniew Pindor – WIESŁAWA JANASZA ROZMOWY Z BACONEM
Witam na łamach strony nowego Autora, historyka sztuki, Zbigniewa Pindora. Oto tekst o sztuce rzeźbiarza Wiesława Janasza:
Rzeźby Wiesława Janasza z cyklu „Rozmowy z Baconem” to misterium poszukiwania wartości estetycznych w świecie pozbawionym wartości. Artysta w rozmowie przyznał, że „…żyje aby zobaczyć piękno”.
Jego twórczość rzeźbiarska skupia się wokół problemów egzystencjalnych, jest poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie o bezradność człowieka wobec wyzwań losu, niepokojów moralnych i ograniczeń jego fizyczności. Janasz zawsze rzeźbi człowieka. Analizuje ludzkie ciało w skomplikowanym układzie kompozycyjnym, by dotrzeć do sedna jego fizyczności i duchowej złożoności jednocześnie. Jego rzeźby wkraczają w obszary graniczne pomiędzy światem sztuki a światem rzeczywistym. Dla artysty ważne jest zaznaczenie realności, przedmiotowości w każdym dziele z bardzo wyraźną skłonnością do zmysłowego opracowania materii rzeźbiarskiej, także za pomocą koloru, bo często są to wytrawiane brązy lub barwna ceramika. Postaci z jego rzeźb są agresywne, niepokojące, nienaturalnie zdeformowane, zaludniają odrealnioną przestrzeń, w której panuje nastrój dramatyzmu i teatralnej ekspresji. Kombinacja jednolitych stylistycznie elementów pozwala widzowi zrekonstruować swą wiedzę o przedmiocie i samym temacie rzeźby. Rzeźbiarz ułatwia widzowi to zadanie subtelnie operując kolorem i fakturą ceramiki, która przy całej swej surowości ma w sobie nutę lekkości i zmysłowości.
W przypadku Wiesława Janasza kształt, przedmiot i otaczająca go przestrzeń stanowią jedność wyrażoną w uproszczonym czytelnym znaku. Dążenie do syntezy formy nie powoduje w tych pracach
rezygnacji z linearnej dekoracyjności, wydobywania z płynnej formy zarysu ludzkiej postaci, która w przypadku kompozycji Janasza zdaje się być oplątana siecią myśli i uczuć, przeświadczenia, ze dramat jest jedynym absolutem ludzkiej egzystencji, a artyści są szczególnie głęboko świadomi kruchości i nicości życia. Wrażliwość Janasza na ludzkie cierpienie została wyrażona w formie bezkompromisowej, bardzo charakterystycznej i łatwo kojarzonej z autorem. Jak sam przyznaje jego rzeźby to próba odpowiedzi na pytanie o granice ludzkiej wytrzymałości na cierpienie z jednej strony, z drugiej poszukiwanie metod jednoznacznego przekazu, eksploracja rzeczywistości by w możliwie jak największym stopniu oddać jej intensywność (stąd np. destrukcyjne deformacje postaci i przedmiotów w jego dziełach) przy jednoczesnym nie popadaniu w ilustracyjność.
Janasz przyznaje, że rzeźbi głównie ludzi nie dlatego, że interesuje go, jacy naprawdę są. Bardziej interesuje go, jacy okazują się być w danej sytuacji, jak znajdują się w danym otoczeniu, środowisku. Twórcze eksperymenty z rzeźbiarską materią doprowadziły artystę do stworzenia własnej unikatowej techniki, którą sam nazywa ”rzeźbą à la prima”. Zmysłowe podejście do rzeźbiarskiego warsztatu, daje nieoczekiwane efekty w postaci dzieł o wyrafinowanej strukturze i dekoracyjnych układach kompozycyjnych. Dynamika poszczególnych kompozycji wynika z wewnętrznego napięcia emocjonalnego twórcy. Ta artystyczna praktyka pozwala wydobyć wszystkie niuanse z glinianej formy, poddawanej późnej termicznej obróbce, akcentując wartość indywidualnej ekspresji – niezależnie od jej późniejszej materializacji. Technika, którą stosuje Janasz wyzwala nowe emocje, wywiązuje enigmatyczną więź, której wizualizacja pojawia się potem gotowej rzeźbie. Takie postępowanie zbliża bardzo twórczość artysty do nurtu neokspresjonistycznego nowoczesnej rzeźby.
W rzeźbach artysty jest zamierzone napięcie, niespokojny konglomerat płynnych form, oczekiwanie na dopełnienie stanu emocjonalnego wyrazistą formą. Niekiedy jednak największe uproszczenie, niemal abstrakcyjność pracy, pojemność i ponadczasowość tworzonego rzeźbiarskiego znaku staje się wartością autonomiczną skupioną na mówieniu o rzeczach dla artysty najważniejszych. Rzeźby Janasza manifestują kult ciała,
odwołując się do zdobyczy sztuki współczesnej. Jednocześnie spełniają kryteria ocen estetycznych, które choć uformowały się kilkadziesiąt lat temu – potwierdzają swoją ważność także dziś. Czytelne są w niej reminiscencje sztuki dawnej, często we współczesnej transkrypcji, zabarwione osobistymi doświadczeniami i fascynacjami. Twórczość rzeźbiarska Wiesława Janasza reprezentuje w czystej postaci ten nurt figuracji, który ma wyraźną zmysłową orientację.
To zrozumiałe, że nie zawsze mamy do czynienia z progresywną formą, są na wystawie prace odnoszące się do osiągnięć rzeźby jeszcze z czasów Moore’a i Giacomettiego, a przede wszystkim malarstwa Bacona, z którym Janasz prowadzi otwarty dialog. Dialog odnoszący się do samej istoty artystycznej wypowiedzi i miejsca artysty we współczesnym świecie. Dziś Francis Bacon uważany jest za jednego z najwybitniejszych malarzy europejskich tworzących po II wojnie światowej. Bacon jako temat swoich obrazów wybrał człowieka, kontynuując tradycję malarstwa figuratywnego w okresie, gdy sztuka europejska zdominowana była przez style wywodzące się z abstrakcji. Chociaż obrazy Bacona znajdują odpowiedniki w rzeczywistości, są równocześnie wieloznaczne i uniwersalne. Jego tematy to kondycja ludzka, samotność i cierpienie.
Ten sam obszar tematyczny fascynuje także Wiesława Janasza. Jako temat swoich rzeźb wybrał człowieka, kontynuując tradycję sztuki figuratywnej. Podobnie jak u Bacona tematem jego dzieł jest człowiek samotny, wyobcowany, przedstawiony w sytuacji zagrożenia, w
atmosferze pełnej dramatycznego napięcia. Autora wystawy łączy z Baconem podobna wrażliwość na prawdy uniwersalne i skłonność do posługiwania się czytelną formą pełną egzystencjalnych nastrojów. Wybór Bacona jako partnera do dyskusji o kondycji współczesnej sztuki i patrona wystawy nie był przypadkowy.
Wiesław Janasz swoimi rzeźbami pragnął zwrócić uwagę, że nawet kontrowersyjna w przesłaniu, nieskrępowana ekspresja i prezentacja własnego ja połączona z tematyką kondycji ludzkiej, cierpienia, samotności jest dla współczesnych twórców możliwa do ukazania o ile ich refleksja dotyczy tematów uniwersalnych. Rzeczywistość dosłowna ulega w ich pracach wielokierunkowym transformacjom: od konkretności do symboliczności, od teraźniejszości w stronę transcendencji, od oczywistości do enigmatyczności oraz od realnej problematyki w kierunku rozważań nad zamkniętym artystycznym uniwersum. Twórczość Bacona zawsze wzbudzała żywe zainteresowanie i wywoływała niekiedy skrajne reakcje. Dlatego stała się punktem odniesienia dla Wiesława Janasza, który w swoich najnowszych kompozycjach w aluzyjny sposób przywołał świat wyjątkowej, intrygującej ekspresji tego malarza. Odwołanie się do
Bacona jest jedynie luźnym skojarzeniem. Bardziej istotne przesłanie wystawy zawiera się w próbie „schwytania rzeczywistości” artystycznej by największym stopniu oddać jej intensywność. Janasz swoją twórczością potwierdza, że jest coś takiego w naturze ludzkiej, co zmusza do tworzenia sztuki, ale jest też coś w naturze sztuki, co czyni z jej dzieła coś więcej, niż tylko dekorację – nadaje jej wyższy sens.
Zbigniew Pindor
Warszawa, październik 2010
Francis Bacon – Trzy próby autoportretu (Three Studies On Selfportrait) – 1948r.
Galeria van Golik zaprasza na wystawę rzeźb Wiesława Janasza pt „Rozmowy z Baconem” w dniach od 15 listopada do 2 grudnia 2010r.
- ul. Berezyńska 27 m.6
- Warszawa
Jacek Markiewicz – wydzieliny jako projekt
Jestem radykalniejszym widzem niż Jacek Markiewicz artystą-rzeźbiarzem.
Jeśli artysta prezentuje g…, formowane przy pomocy zwieracza, to mnie jako widza absolutnie nie interesuje, czy czuł on – jak sam przyznaje – satysfakcję, „pracując nad tą kupą”. Nie obchodzi mnie impuls, który doprowadził do udanej defekacji, ale bryła sama w sobie. Jeśli zobaczę przepięknie uformowaną bryłę, pokolorowaną na blady, a zarazem głęboki w tonie błękit, to się nią zachwycę, albo i nie. Natomiast nie muszę, a nawet nie chcę wiedzieć, czy owa bryła jest genialnym efektem ruchów jelit artysty czy też wynikiem pracy jego wyćwiczonych palców. Co to mnie obchodzi, po co on o tym opowiada? W końcu dzieło sztuki powinno się bronić samo.
A tymczasem, czytamy w wywiadzie (przesłanym mi przez Wojtka Brojera – mediewistę, autora diabelskiego, inżyniera elektronika, właściciela Galerii Fundamenty w Dąbrównie i organizatora corocznych plenerów malarskich w Dąbrównie – dziękuję serdecznie), przeprowadzonym z nim przez Katarzynę Kozyrę i Artura Żmijewskiego:
– Nakupkałeś w galerii w Orońsku…
– Pierwotny projekt był inny, miałeś obsikać ściany.
– Wystawa nazywała się Miejsca nie miejsca. Chciałem oznaczyć moczem swoje terytorium. A kupa to był impuls, nagła reakcja, do późna w nocy jeszcze robiłem…
– …?!
– Stelaż konstrukcji oczywiście, aby pokazać właściwą pracę.
– Pokazywanie swoich wydalin jest krępujące. Nie było ci wstyd, że ludzie oglądają ekskrementalny artefakt?
– Nie. To była reakcja na to, co się tam działo. Byłem tym bardzo zdenerwowany. Poza tym interesowały mnie różne wydzieliny z człowieka. Wcześniej pokazywałem już ślinę-plwocinę, krew i mocz. Przyszedł czas na kupę. Był i taki projekt, żeby grono znajomych, wśród których się obracałem pokazało wspólnie swoje wydzieliny. On został później zrealizowany.
– Dlaczego wydzieliny, co interesującego jest w krwi miesięcznej, w ślinie, w spermie?
– Cos bardzo ludzkiego, trudno mi to nazwać.
– Ludzkiego?! Każde żyjątko ma w sobie jakąś limfę i jakiś ekskrement.
– Robimy to wszyscy, jak zwierzęta, ale bardzo się tego wstydzimy, unikamy mówienia o tym. Cisza nad defekacją jest bardzo ludzka.
– Co czułeś pracując nad kupą?
– Satysfakcję. Wystawa nie była zbyt ciekawa, a wystawiający artyści nosili wysoko nocy. I miałem satysfakcję, że nasrałem. Zrobiłem to zresztą z dbałością o formę powstającego obiektu.
– Chcesz nam mówić, że kształtowałeś tworzywo zwieraczem?!
– Byłem świadomy każdego formującego materię gestu.
A jeśli artysta uważa, że próbując nago uwieść nagą figurę Ukrzyżowanego pokazuje niegramotnym wierzącym, że uwodzi tylko drewno, a więc nie ma sprawy, bowiem działa na widzów przez sztukę, aby ich wyprowadzić z błędu bałwochwalstwa – to może oznaczać, że absolutnie nie rozumie i (co jeszcze smutniejsze) nie czuje niczego, co może być po ludzku istotne w dziejach kultury i mentalności:
Do pracy, w której pieszczę figurę ukrzyżowanego Chrystusa motywowała mnie chęć obrazy tego, co nie jest Bogiem. Liżąc wielki, średniowieczny krucyfiks, dotykając go nagim ciałem, obrażając go gdy leży pode mną, modlę się do Prawdziwego Boga.
– Obrażałeś tylko krucyfiks?
– Dla widzów było to obrazoburstwo. Poprzez użycie krucyfiksu obrażałem ich samych. Dla nich był to Bóg, dla mnie drewno.
– Twoja pierwsza wystawa: odlewy z ciała, twoja modlitwa, płonące świece, cytaty z biblii…
– Moja twarz odlana z miękkich form, bardzo zniekształcona, w sąsiedztwie cytaty z biblii: Panie wybaw mnie z tego ciała śmierci. Ciało zdawało mi się czymś złym, grzesznym. Nie umiałem się przed nim obronić.
– Istnieje grzech?
– Istnieje.
– Jak czułeś się zdejmując krucyfiks ze ściany w Muzeum Narodowym w Warszawie? Świętokradztwo czy działanie radykalnego mistyka-ekstatyka?
– Wyrosłem w tradycji katolickiej. Serce chciało wyskoczyć mi gardłem.
– Frapują mnie słowa: Jestem nagi, więc obrażam to, co pode mną. Wiesz z czym mi się to kojarzy? W technikum leśnym naoglądałeś się różnych spodnich warstw.
– Ostatnio powiedziałem swojej kobiecie, że używam seksu zamiast samogwałtu. Już się tak często nie onanizuję.
– Chciałeś uwieść Chrystusa?
– Tak.
– Co ciebie powstrzymało?
– Zabrakło czasu. Siedziała przy mnie strażniczka i doglądała, by obiekt nie został zniszczony. Na szczęście zasnęła, a ja rozebrałem się i położyłem obok krucyfiksu. 9 minut później obudziła się. Film trwa zatem 9 minut. Zanim opanowałem emocję i zacząłem myśleć, było po wszystkim. Jedna kamera łapała non stop cały obraz, a inne krążyły wokół. Na wystawach monitory były ustawione na planie krzyża.
Muszę jeszcze dodać, że nie czuję się urażony w swoich uczuciach przez artystę i nie jestem w stanie na niego się zezłościć. Jego rozmowa z Kozyrą i Żmijewskim jest z punktu widzenia psycho-socjologicznego całkiem interesująca, a raczej wstrząsająca. Mam jednak jakieś dziwne przeczucie, że nie jest to rozmowa o sztuce. Mnie osobiście informacje tam zawarte do odbioru i oceny dzieł sztuki nie są do niczego potrzebne.
Przeczytajcie zresztą całą rozmowę , przeżyjcie ją, przeżujcie i prawdopodobnie wyrobicie sobie własne zdanie.