Piotr Wójcicki – Długa Rozmowa
Witryna konserwatywna
Like
Like
Tweet
Tweet
+1
+1
youtube
youtube
RSS
RSS

Jacek Markiewicz – wydzieliny jako projekt

Jestem radykalniejszym widzem niż Jacek Markiewicz artystą-rzeźbiarzem.

Jeśli artysta prezentuje g…, formowane przy pomocy zwieracza, to mnie jako widza absolutnie nie interesuje, czy czuł on – jak sam przyznaje – satysfakcję, „pracując nad tą kupą”. Nie obchodzi mnie impuls, który doprowadził do udanej defekacji, ale bryła sama w sobie. Jeśli zobaczę przepięknie uformowaną bryłę, pokolorowaną na blady, a zarazem głęboki w tonie błękit, to się nią zachwycę, albo i nie. Natomiast nie muszę, a nawet nie chcę wiedzieć, czy owa bryła jest genialnym efektem ruchów jelit artysty czy też wynikiem pracy jego wyćwiczonych palców. Co to mnie obchodzi, po co on o tym opowiada? W końcu dzieło sztuki powinno się bronić samo.

A tymczasem, czytamy w wywiadzie (przesłanym mi przez Wojtka Brojera – mediewistę, autora diabelskiego, inżyniera elektronika, właściciela Galerii Fundamenty w Dąbrównie i organizatora corocznych plenerów malarskich w Dąbrównie – dziękuję serdecznie), przeprowadzonym z nim przez Katarzynę Kozyrę i Artura Żmijewskiego:

– Nakupkałeś w galerii w Orońsku…
– Pierwotny projekt był inny, miałeś obsikać ściany.
– Wystawa nazywała się Miejsca nie miejsca. Chciałem oznaczyć moczem swoje terytorium. A kupa to był impuls, nagła reakcja, do późna w nocy jeszcze robiłem…
– …?!
– Stelaż konstrukcji oczywiście, aby pokazać właściwą pracę.
– Pokazywanie swoich wydalin jest krępujące. Nie było ci wstyd, że ludzie oglądają ekskrementalny artefakt?
– Nie. To była reakcja na to, co się tam działo. Byłem tym bardzo zdenerwowany. Poza tym interesowały mnie różne wydzieliny z człowieka. Wcześniej pokazywałem już ślinę-plwocinę, krew i mocz. Przyszedł czas na kupę. Był i taki projekt, żeby grono znajomych, wśród których się obracałem pokazało wspólnie swoje wydzieliny. On został później zrealizowany.
– Dlaczego wydzieliny, co interesującego jest w krwi miesięcznej, w ślinie, w spermie?
– Cos bardzo ludzkiego, trudno mi to nazwać.
– Ludzkiego?! Każde żyjątko ma w sobie jakąś limfę i jakiś ekskrement.
– Robimy to wszyscy, jak zwierzęta, ale bardzo się tego wstydzimy, unikamy mówienia o tym. Cisza nad defekacją jest bardzo ludzka.
– Co czułeś pracując nad kupą?
– Satysfakcję. Wystawa nie była zbyt ciekawa, a wystawiający artyści nosili wysoko nocy. I miałem satysfakcję, że nasrałem. Zrobiłem to zresztą z dbałością o formę powstającego obiektu.
– Chcesz nam mówić, że kształtowałeś tworzywo zwieraczem?!
– Byłem świadomy każdego formującego materię gestu.

A jeśli artysta uważa, że próbując nago uwieść nagą figurę Ukrzyżowanego pokazuje niegramotnym wierzącym, że uwodzi tylko drewno, a więc nie ma sprawy, bowiem działa na widzów przez sztukę, aby ich wyprowadzić z błędu bałwochwalstwa – to może oznaczać, że absolutnie nie rozumie i (co jeszcze smutniejsze) nie czuje niczego, co może być po ludzku istotne w dziejach kultury i mentalności:

Do pracy, w której pieszczę figurę ukrzyżowanego Chrystusa motywowała mnie chęć obrazy tego, co nie jest Bogiem. Liżąc wielki, średniowieczny krucyfiks, dotykając go nagim ciałem, obrażając go gdy leży pode mną, modlę się do Prawdziwego Boga.
– Obrażałeś tylko krucyfiks?
– Dla widzów było to obrazoburstwo. Poprzez użycie krucyfiksu obrażałem ich samych. Dla nich był to Bóg, dla mnie drewno.
– Twoja pierwsza wystawa: odlewy z ciała, twoja modlitwa, płonące świece, cytaty z biblii…
– Moja twarz odlana z miękkich form, bardzo zniekształcona, w sąsiedztwie cytaty z biblii: Panie wybaw mnie z tego ciała śmierci. Ciało zdawało mi się czymś złym, grzesznym. Nie umiałem się przed nim obronić.
– Istnieje grzech?
– Istnieje.
– Jak czułeś się zdejmując krucyfiks ze ściany w Muzeum Narodowym w Warszawie? Świętokradztwo czy działanie radykalnego mistyka-ekstatyka?
– Wyrosłem w tradycji katolickiej. Serce chciało wyskoczyć mi gardłem.
– Frapują mnie słowa: Jestem nagi, więc obrażam to, co pode mną. Wiesz z czym mi się to kojarzy? W technikum leśnym naoglądałeś się różnych spodnich warstw.
– Ostatnio powiedziałem swojej kobiecie, że używam seksu zamiast samogwałtu. Już się tak często nie onanizuję.
– Chciałeś uwieść Chrystusa?
– Tak.
– Co ciebie powstrzymało?
– Zabrakło czasu. Siedziała przy mnie strażniczka i doglądała, by obiekt nie został zniszczony. Na szczęście zasnęła, a ja rozebrałem się i położyłem obok krucyfiksu. 9 minut później obudziła się. Film trwa zatem 9 minut. Zanim opanowałem emocję i zacząłem myśleć, było po wszystkim. Jedna kamera łapała non stop cały obraz, a inne krążyły wokół. Na wystawach monitory były ustawione na planie krzyża
.

markiewicz


Muszę jeszcze dodać, że nie czuję się urażony w swoich uczuciach przez artystę i nie jestem w stanie na niego się zezłościć. Jego rozmowa z Kozyrą i Żmijewskim jest z punktu widzenia psycho-socjologicznego całkiem interesująca, a raczej wstrząsająca. Mam jednak jakieś dziwne przeczucie, że nie jest to rozmowa o sztuce. Mnie osobiście informacje tam zawarte do odbioru i oceny dzieł sztuki nie są do niczego potrzebne.
Przeczytajcie zresztą całą rozmowę , przeżyjcie ją, przeżujcie i prawdopodobnie wyrobicie sobie własne zdanie.

Widmo nad Warszawą – naukowy antysemityzm

Było tak:

1. „Wspaniała Alina Cała” dała wywiad do Rzepy, w którym bez skrępowania popisała się rasistowską opinią, twierdząc, że wszyscy Polacy są winni zagłady 3 milionów Żydów podczas drugiej wojny światowej.

2. „Wspaniała Alina Cała” kilka dni później również w „Rzeczpospolitej” starała się „naukowo” udowodnić powyższą rasistowską tezę, co z założenia było zabiegiem absurdalnym, gdyż – jak sądzę –Alina Cała rasistowskiej tezy nie da się udowodnić,żadnymi argumentami i dokumentami (chyba, że się mylę (Co?! Nie słyszę! Da się jednak udowodnić – aha, no to mamy przechlapane).

3. Kilka dni później odbyła się pod Żydowskim Instytutem Historycznym (bardzo szacowną instytucją państwową) stu-osobowa demonstracja znajomych „Wspaniałej Alicji Całej”, wspierająca jej niesłychaną tezę. Ciekawe czy uczestnicy tej masówki zdają sobie sprawę, że uczestniczyli w imprezie rasistowskiej, że stanęli po mrocznej stronie granicy przyzwoitości.

4. Zgromadzeni podobno myśleli, że bronią prawa do wolności badań naukowych, ale po sponiewieraniu Cenckiewicza, Gontarczyka (bez znajomości ich dzieła) i Zyzaka wydaje mi się, że nie mieli by śmiałości tak twierdzić, gdyż wśród nich znajdowało się wiele osób inteligentny, wykształconych i kryształowo uczciwych, a przede wszystkim prawdomównych.

Przyczyna tytułowego widma nad Warszawą, widma rasistowskiej zarazy przyprawia mnie o lęk i mdłości. Taki oto jestem wrażliwy – jak większość przeciętnych Polaków (nie, nie, przepraszam – nie Polaków, ale ludzi. Ha, udało mi się wybrnąć z pojęciowego zaścianka).

Wywód „naukowy” dokumentujący proweniencję totalnego antysemityzmu Polaków, zaprezentowany przez „Wspaniałą Alinę Całą” ma bardzo ciekawą zawartość faktograficzną, rozkładającą zezwierzęconego odbiorcę nawet nie na dwie, ale na cztery łopatki.

Niewykluczone, że owa zawartość faktograficzna wygląda według Autorki tak:

1. XIX wiek.

A. Polacy, nie wiedzieć dlaczego, uzyskują jakąś drażniąco wyrazistą tożsamość narodową, chyba jedynie po to, aby wymyślić nowoczesny antysemityzm, o czym marzyli – jak wiadomo – od momentu Chrztu Polski w 966 r. Zaczynają się pastwić, wspierani przez Kościół, nad swoimi współobywatelami, a raczej cesarskimi współ-poddanymi , bowiem chcą się sprawdzić w działaniu przed założeniem takiej tam Ligi Narodowej i innych nikomu właściwie niepotrzebnych organizacji, siejących nienawiść narodową i społeczną.

B. Nasi drodzy współ-poddani w zasadzie nie robią nic godnego uwagi – ot, zwołają sobie kongres syjonistyczny w celu walki ze wzrastającym antysemityzmem, jakiś kongresik Bundu, a poza tym słuchają śpiewu ptaków, szczebiotu dzieci oraz skrzypka na dachu. Oczywiście, okropnie martwią się niebezpiecznie wzrastającym polskim antysemityzmem, ale to normalka.

2. XX wiek do 1939 r.

A. Polacy wciąż jacyś niespokojni, bez skrupułów wykorzystują I-szą wojnę światową do odzyskania niepodległości. Cwaniaczki, jedne. Założyli endecję i chadecję i się panoszą, jak zwykle z poparciem Kościoła. Bez niego to już nic nie potrafią zrobić. Cwaniaczki, a jednak niezguły.

B. Nasi drodzy współobywatele nadal martwią się polskim antysemityzmem, z powodu którego nie mogą się kształcić i dlatego nie ma wśród nich ludzi z akademickimi dyplomami. Poza tym słuchają śpiewu ptaków, skrzypka na dachu, z niekłamanym wstrętem patrzą na wschód w stronę Związku Sowieckiego, unikają pochodów pierwszo-majowych i jak ognia strzegą się zarazy komunizmu, ucieleśnionej w Komunistycznej Partii Polski. Nie chcą przeciez być agentami obcego mocarstwa, bo to nieprzyzwoicie i nielojalnie wobec kraju, którego są obywatelami.

3. II wojna światowa.

A. Rzecz niesłychana. Polacy utracili przecież Ojczyznę, ale jak to oni (zawsze coś muszą kombinować), wymyślili Państwo Podziemne. Państwo to powstało, aby wydawać, równie podziemne jak ono, gazetki nacjonalistyczne, a w gruncie rzeczy – po prostu – antysemickie. Powstały też różne bardzo niesympatyczne i awanturnicze organizacje wojskowe, wiadomo na czyją zgubę.

B. Żydzi byli mordowani przez Niemców oraz przez czytelników i wydawców gazetek Państwa Podziemnego.

4. PRL.

A. Nareszcie nastał okres spokoju, można rządzić, żyć i cieszyć się wolnością po strasznych poprzednich trzech okresach dziejów naukowego antysemityzmu. Polacy jednak nie tylko nie poczuwają się do jakiejkolwiek winy, ale jeszcze drwią z tego pojęcia nazywając tak zbrojną organizację – WiN czy jakoś tak – która sprawiła sporo kłopotu, ale jakoś się w końcu wszystkich wymordowało i spokój nastał w całym kraju nad Wisłą. Jeszcze jakiś Fieldorf podskoczył, ale to już był drobiazg. Przygniotło się butem i po robactwie. Polacy jakby przycichli, ale jakoś tak niewyraźnie wyglądali, jakby byli niezadowoleni i troszeczkę jakby zbierali się w sobie. No, ale może chodziło o zbieranie grzybów, znane polskie zajęcie ludowe. Kto ich tam wie.

B. Nasi drodzy współobywatele permanentnie niepokoili się o stan antysemityzmu w statystycznym Polaku, bo a nuż wybuchnie ten rasowy ogień i powiedzą ci nierozważni ludzie, że w UB za dużo drogich współobywateli. A co to – każdy ma prawo do swobodnego wyboru miejsca pracy. Jak będzie trzeba to zrobi się demonstracyjkę siły w obronie wolności na socjalistycznym rynku pracy.

Niejeden oficer martwił się, że Polacy mogą źle zrozumieć jego intencje i wziąć niechrześcijański odwet w chwili gorączki jaka ich czasami dopada.

5. III Rzeczpospolita.

A. Nastała wolność i demokracja, ale Polacy natworzyli kupę jakichś kanapowych partii i stowarzyszeń, a spora ich część niemile się odzywała do drogich współobywateli. Jak zwykle. A g… chłopu, nie zegarek.

Z początku Polacy czytali jedną Gazetę i niby im wystarczało, ale nagle przyszło im do kołtuniastych łbów, aby zróżnicować ofertę medialną. Powstały jakieś nowe tytuły, ale o zgrozo, pisali w nich inni autorzy, nie ci sami co w Gazecie. Przyznaję, to już już było i jest zbyt ostre przegięcie. Tak nie można, nie godzi się. Trzeba czytać i słuchać tego, co mądrzy ludzie piszą i mówią, a nie marudzić pluralistycznie.

Później Polacy poczuli, że jednak bez dostępu do wiedzy będą ciemni jak w tabaka w rogu i wymyślili Instytut Pamięci Narodowej. A co to własnej pamięci nie mają, muszą się wspierać źródłami historycznymi. Przecież wiadomo, że one, te źródła zawsze kłamią, a mądrzy ludzie mówią tylko prawdę.

I czemu niby ta wiedza ma służyć. Przecież wiadomo – utrwalaniu w narodzie antysemityzmu. A tak? No więc to jest zdecydowanie zła wiedza.

B. Nasi współ-przyjaciele (niechże teraz tak będzie) zdecydowali ostatecznie rozprawić się z lewiatanem antysemityzmu w sposób „naukowy”, rozkosznie przwrotny i jednocześnie genialnie prosty. Najważniejsza jest bowiem czysta i nieskalana struktura świata.

Uczona historyczka „Wspaniała Alina Cała” ostatecznie przyspawała wredny rasistowski syndrom antysemityzmu do absolutnie wszystkich Polaków i do każdego z osobna. Szlus i po problemie.

Zdaję sobie doskonale sprawę, że powyższy wywód w porównaniu z prostotą myśli i argumentacji Wspaniałej Aliny Całej” jest nader pokrętny i mocno skomplikowany, ale taka to już moja osobista cecha narodowa.

Zagmatwać i pozostać zwierzęcym antysemitą.

Panorama Warszawy