Jak konserwatysta z socjalistą
Żadna lewica nie zabłyśnie, bo nie dysponuje narzędziami interpretacyjnymi. Mimo, że znajduję się niezwykle daleko od tego podwórka, jako konserwatysta, czytający jednak Marksa nie mogę zrozumieć, dlaczego lewica wyrzekła się tak atrakcyjnego narzędzia interpretacji rzeczywistości społeczno-politycznej (wiem, że należę do zdecydowanej mniejszości i dlatego proponuję szybkie douczenie się, poczynając od bardzo wciągającego tekstu „18 brumaire’a” i jednak zalecam porwanie się na przynajmniej I tom „Kapitału”, czyta się znakomicie). Przecież wypięcie się na marksizm było dobrowolnym i bezwarunkowym poddaniem się i zgodą na całkowite rozbrojenie. Teraz z lewicy społeczno-politycznej zrobiła się skrajnie liberalna magma, ugrupowania pętające się po obyczajowych obrzeżach.
A co mój sąsiad gej, mający tak niski dochód (nasz problem to zjeść i leczyć się, bo obaj mamy po 60-tce) jak ja ma wspólnego z Legierskim i Biedroniem, usytuowanymi w warstwie uprzywilejowanej? Ma tyle wspólnego, co ja z pos. Kaliszem, czyli co, orientację seksualną? Wolne żarty. My obaj z sąsiadem mamy wspólne interesy społeczne dot. podstawowych spraw i praw. Ale nie ma lewicy, która by się pochyliła nad naszym losem, bowiem jest absolutnie bezbronna.
Ale to nie jest lewica !!! To skrajni liberałowie bez jakiegokolwiek „backgroundu”, którzy do tego wszystkiego nie mają oręża ideowego, a przede wszystkim brak im narzędzi poznawczych, narzędzi diagnostycznych, a w związku z powyższym brak wniosków, wokół których można zbudować koherentną wizje zmian. I dlatego nie mają szans na „zagospodarowanie” owych kilku milionów wykluczonych, na granicy ubóstwa. Kto do nich pojedzie i z nimi porozmawia??? Senyszyn, Kalisz, Biedroń, Palikot? Wolne żarty. Nawet by tego zrobić nie potrafili, jeśliby spróbowali, to byliby sztucznym kwiatkiem do łachmanów. To jest kawiorowa kanapa, a nie poważni socjaliści, pochylający się nad losem milionów pokrzywdzonych, z pełną diagnozą i wizją rozwiązań.
Jako człowiek prawicy naprawdę, ale to naprawdę wolałbym mieć za przeciwników politycznych (nie wrogów, a przeciwników i oponentów właśnie) porządnych, przekonanych socjalistów. W bardzo wielu sprawach, dotyczących tzw. zwykłych ludzi niewątpliwie bym się z nimi dogadał. W innych bym się z nimi spierał, ale byłbym przekonany o ich wewnętrznej uczciwości i czystych intencjach oraz woli czynienia pożytku.